Strona:PL Julian Leszczynski - Z pola walki.pdf/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
OPRAWCY.

Pluton ułanów z porucznikiem na czele skoro świt wyruszył z miasta.
Żołnierze, którzy, jak to zwykle bywa, nie wiedzieli dokąd i po co jadą, w milczeniu podążali za swoim porucznikiem. Każdy z nich snuł wszelakie domysły o wyprawie, o jej możliwych niebezpieczeństwach i przypominał sobie dotychczasowe przygody na wojnie.
Pan porucznik jechał na kasztanowatym rumaku, ściągając co chwila nerwowym ruchem ręki cugle, jakby chciał wypróbować konia przed bitwą.
Pluton ułanów podążał szosą ku pobliskiemu lasowi. Po obu stronach rozpościerały się zbożowe łany w blaskach wschodzącego słońca. Była to pora letnia przed żniwami.
Kiedy pluton dobiegł figury Chrystusa, która znajdowała się na rozstaju, pan porucznik dał znak ręką, a potym skomenderował: