zamierza go zabijać. Nikt nie zabijał również towarzyszów niedoli. Niedźwiedzie mruczały z zadowoleniem, pożerały łakomie dawane im smakołyki, a choć między sobą wygadywały nieraz na ludzką zwierzchność, czuły dla niej respekt, a nawet wdzięczność.
Powoli mijał gniew i bunt w duszy Misia. Zastąpiła je ciekawość. A potem przyszły długie dni ciężkiej pracy i nauki, w czasie której pojętny uczeń jął sobie przyswajać tajemne arkany ludzkiej mądrości... Ludzka mądrość — jakże mu się wydała głupią w porównaniu z mądrością puszczy, której go ongi uczyła matka!...
Najpierw w młodym niedźwiedziu budził się często bunt, tak gwałtowny nieraz, że Miś wpadał w istny szał. Wówczas człowiek-nauczyciel karcił go boleśnie, ucząc bezwzględnego posłuchu dla swoich dziwnych zachcianek. Lecz powoli nasz akademik zaprzyjaźnił się z oswojonemi już niedźwiadkami, złagodniał i jakgdyby pogodził się z losem. Przyswoił sobie przytem sztukę tańca i kunszt chodzenia na
Strona:PL Julian Ejsmond - W puszczy.djvu/040
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.