Słoniątko zawsze słucha starszych. Rodzice za grzeczność dali mu trąbę, której nigdy nie psuje. Bawi się nią przez całe życie.
Zajączki nie kapryszą przy jedzeniu: nie trzeba im opowiadać bajeczek, ażeby jadły ładnie i bez figlów. Potem figlują, to prawda, i nawet bardzo. Ale podczas jedzenia nigdy. Nawet jeżeli niema gości.
Malutka łania nie targuje się ze swoją opiekunką przed nocą, gdy trzeba iść spać. Kładzie się grzecznie i zasypia szybko, nigdy w łóżeczku nie rozmawiając ze swoją przyjaciółką maleńką antylopą.
Nawet tygrysiątko jest też czasami grzeczne, choć jego tatuś pasjami lubi zjadać ludzi i czyni to przy każdej sposobności z wielkiem zamiłowaniem.
Spójrzmy, jak wilczęta wychodzą na spacer z nianią. Czy się awanturują, czy jej mówią rzeczy przykre? Nigdy. Idą cicho i grzecznie, aż miło patrzeć. A potem mają wilczy apetyt.
A liski? Czy kto widział kiedy liska, któryby powiedział jakąś niegrzeczność? Chociażby coś niewinnego? Nigdy! Wskażcie mi choć jeden przykład, a uznam się za pokonanego.
Rozkosznemi dziećmi są ptaszęta. W ciepłem gniazdku czekają na pokarm, który im przynoszą rodzice. Jajka z których się wykluwają, to jedyna rzecz w ich życiu, jaką im się zdarza zbić. Pozatem nie zbiją i nie stłuką nigdy nic. Przez całe życie.
Strona:PL Julian Ejsmond - Patrząc na moich synków.djvu/71
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/1/1a/PL_Julian_Ejsmond_-_Patrz%C4%85c_na_moich_synk%C3%B3w.djvu/page71-1024px-PL_Julian_Ejsmond_-_Patrz%C4%85c_na_moich_synk%C3%B3w.djvu.jpg)