Przejdź do zawartości

Strona:PL Julian Ejsmond - Bajki.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A jeśli cię nagrodzić chciały czarodzieje,
trafiałeś do krainy szczęśliwości wiecznej,
gdzie świat w jasności słonecznej
dniem i nocą radośnie się śmieje!...
Rosły tam zaklęte drzewa
ponad zaklętym strumieniem...
I słyszałeś ze zdumieniem,
jak drzewo i strumień śpiewa...

Dziś wszystko przeminęło — jakby świat ktoś urzekł.
Niema czarów ni cudów, złych ni dobrych wróżek...
Nigdy już żywych baśni na świecie nie będzie!
Została nam tylko żałość,
małość
i smutek, po umarłej na wieki legendzie!

Gdy tak Przeszłość płakała, z rozpaczą i żalem,
rzekła jej Teraźniejszość: „Płacz twój jest skandalem!
Czem były twe dywany mizerne, do góry
w bajkach jeno wzlatujące,
w porównaniu do moich chyżych samolotów,
z których każdy gotów
lecieć ponad chmury
w słońce!
Przeszłość nieśmiała
paliła skrzydła Ikarów —
zaś Teraźniejszość, dumna i wspaniała,