1857—1896.
Bajki Waśniewskiego nie cieszą się dużą popularnością. Mało kto je zna. Ich zbiór należy dziś do rzadkości. Niektórym z nich można zarzucić pewną rozwlekłość, chropowatość języka i pospolitość rymów. Ale wiele z nich posiada zręczną alegoryę, a wszystkie niemal odznaczają się oryginalnością.
Że są zmiany czasami w ludzkich obyczajach,
szedł szlachcic szukać chleba w mieście przy tramwajach,
zmęczywszy się zaś drogą długą w owej dobie,
w lesie pod dębem siadł sobie.
Wsparłszy czoło, jął dumać jak zwykle brat-łata,
to o życiu człowieka,
to o tem, co go czeka,
to wreszcie o marnościach innych tego świata.
I gdy tak myśli i roi,
rzekł głośno: »Mości dębie, długo waść tu stoi?«
Szelestem liści dąb odrzekł, że wieki.
»Wieki«, powtórzył szlachcic, »mimo burz i spieki?«.
»Co mi słoty, upały, co mi wichry burzy,