Strona:PL Julian Ejsmond - Antologia bajki polskiej.djvu/096

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Kloe zemdlała. Basia przylatuje
    i biedną pszczołę zagnieść się gotuje...
    »Przebóg, miej litość nad błędem«,
    zawoła robak, »na cóż ci posłużą
    zgon mój i męki? Lecącej zapędem
    usta twej Pani zdawały się różą...
    Ujęta farbą...« Na tę słodką mowę,
    zemdlona Kloe wraz podnosi głowę:
    »Daruj«, rzekła, »biednej pszczole,
    z jej mową zaraz ustały me bole...
    Niech sobie leci to stworzenie płoche...«
    I cóż się nie przebaczy dla kadzidła trochę.
    19/X 1808.



    SŁOWIK W URNIE.


    Między smutnemi
    w lasku nad maleńką rzeczką
    kwilący słowik pomiędzy krzewiny
    w żałobnej urnie miał swoje gniazdeczko.
    Wesoła pliszka, stojąc na kamyku,
    »Powiedz mi,« rzecze, »kochany słowiku,
    czemu oddawna i na każdą wiosnę
    obierasz za dom to miejsce żałosne?«
    »Zadość się twojej ciekawości stanie«,
    łagodnie słowik odpowie,
    rodzice moi i wszyscy przodkowie
    na tem tu drzewie mieli swe mieszkanie.
    Strzaskał je wicher. A ja nieszczęśliwy
    życząc, by widok dotkliwy
    pamięci zeszłej dni moich nic smucił,
    osiadłem w urnie i drzewom porzucił«.
    Pliszka mu na to: Jeśli przy korzeniu