Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 197 —

mał, że jego więzień nigdy się już stamtąd nie wydostanie. W podziemiu Franciszek jeszcze raz słyszał głos Stilli. Wiemy już, że pożywienie przynoszono mu wtedy, gdy bywał pogrążony w śnie sztucznym, niejako letargicznym. Wszystkie więc ostrożności zostały zachowane, i baron de Gortz mógł się łudzić nadzieją, że drzwi więzienia Franciszka nigdy się już nie otworzą.
Takie były następstwa tajemniczych działań, przeprowadzonych wspólnemi siłami przez barona de Gortz i Orfanika. Ale ku wielkiemu niezadowoleniu barona, Orfanik dowiedział się, że Rotzko miał się na baczności i że dlatego nie towarzyszył panu w wycieczce do tajemniczego zamku, aby mógł uprzedzić władzę w Karlsburgu. Oddział agentów policyjnych przybył już do wioski Werst, i baron de Gortz będzie miał teraz do czynienia ze zbyt wielką liczbą przeciwników. Ani on, ani Orfanik nie potrafią się obronić od napaści tylu nieprzyjaciół. Środki użyte przeciwko Niko-Deckowi i doktorowi Patakowi, byłyby teraz niewystarczające, policya nie wierzy bowiem w dyabelską pomoc.
Obydwaj więc zdecydowali się zburzyć ze szczętem stary zamek i czekali tylko na odpowiednią do działania chwilę. Już był przygotowany prąd elektryczny, który miał wzniecić ogień w ładunkach dynamitowych, zakopanych pod wieżą środkową, wieżyczkami i starą kaplicą. Przyrząd, mający wyrzucić ów