Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— „Święta, jak święta, ale żeś złotousta, to już niewątpliwie“ — wtrącił znowu ksiądz.
— „... wskazując tedy na rannego, który leżał nieprzytomnie, rzekłam wesoło dla dodania im ducha: Na zbawienie mojej duszy! jeśli go uratujemy, Mościepanny — toż to będzie wspaniały, w kratkę grawirowany naszyjnik, dla tej z pośród was, która go sobie zechce zawiesić na szyi! — Zaczęły się śmiać jak waryatki, jedna tylko Amata stała poważna i milcząca. Zarumieniła się. — „Rumieniła się także o Des Touches’a! — pomyślałam sobie — któryż więc z tych dwóch rumieńców pochodzi z miłości?“
Wszelako Imci Pan Jakub, tak samo jak i Kawaler Des Touches, był tego rodzaju człowiekiem, że nie byłoby mi przeszło przez głowę kochać się w nim, gdybym była stworzona do tkliwych uczuć! Nie miał tej urody niewieściej, a zarazem okrutnej, co Kawaler, ale piękność jego aczkolwiek bardziej męska, ognista i smaglejsza, miała w sobie coś kobiecego: melankolię. Dla mnie melankolicy są nieznośni. Wydają mi się mniej męscy od innych mężczyzn. Imci Pan Jakub był, jak to mówią „młodzian posępny.“ Ja zaś podzielam zdanie tej filutki Ninon, która mówiła, że wesołość ducha znamionuje ducha siłę. Co mi tam o zalety ducha, drwię sobie z nich, ale to pewna, że wesołość znaczy prawie tyle co odwaga... to jakby druga odwaga!
Tamte Jejmość Panny, odmiennego były zdania, wszystkie przeto w Touffedelys poetycznie zwały