Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ryba. Bo przecie pamiętasz Sankto, że na nazwę łódki ledwie zasługiwała ta łupina, którą sam sobie sklecił. Mknął w niej, prując fale jak szczupak, wślizgiwał się pomiędzy spiętrzone bałwany i zasłaniał się nimi przed lunetami kapitanów, którzy bronić mieli przeprawy i śledzili go przez ten czas ze statków na morzu, lub z urwisk na wybrzeżu.
Przypominasz sobie Sankto, jak w ten wieczór mglisty, on miał już odpływać, a ty żartem zejść chciałaś do tej wątlej łódki, ty taka leciuchna wówczas, że nie więcej ważyłaś niż kwiat albo ptaszek, a jednak o mały włos jej nie pogrążyłaś — ty moja sielankowa pasterko! A przecie on w takiej łupinie orzecha z jednego brzegu przeprawiał się na drugi, w najgorszą słotę, zawsze gotów ruszyć w drogę tam, czy z powrotem, wedle potrzeby, nigdy godziny nie chybił i zjawiał się w sam czas, iście po królewsku — prawdziwy król... morza. O, zapewne, między jego towarzyszami broni nie brakłoby serc, które nie zlękłyby się takiej wyprawy i jak on, nie bałyby się iść żywcem na żer morskich raków. — Serca obojętne na jakikolwiek rodzaj śmierci, gdy o sprawę króla szło i o Francyę! Ale nawet, idąc za jego przykładem, żaden z nich nie wierzyłby, iż mu się powiedzie i nie powiodłoby się z pewnością żadnemu...! Na to trzeba już było być osobliwym rodzajem człowieka, czemś więcej, niżli żeglarzem! czemś więcej niżli sternikiem! Było trzeba na to być tym, kim był ów zdumiewający