Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wałyśmy matki i babki nasze przędące jak zaklęte księżniczki z bajek — te kołowrotki, nadłamane i pyłem pokryte, drzemały gdzieś w milczeniu na strychach. Mówiąc językiem prządek koteatińskich, „twarde miałyśmy paździerze na naszych czesadłach“. Nie było bowiem ni domu, ni rodziny, nie stało biednych, by ich przyodziewać, nie stało chłopskich córek, by je wyposażać. Zbroczona koszula śmiertelna Jejmość Panny de Corday stanowiła całą wyprawę, jakiej pannom takim jak my, wolno było spodziewać się od Rzeczypospolitej!
W epoce owej zatem, o której opowiadam Waszmości, Panie de Fierdrap, „wielka wojna“ — jak u nas wojnę wandejską zwano — źle się skończyła była. Henryk de La Rochejaquelein, który liczył na poparcie gminu bretońskiego i normandzkiego, zjawił się pewnego dnia pod murami Granville. Ale morze i skały broniły miasta bodaj że lepiej nawet, niż republikańskie żołdaki. Nie dobywszy więc onego gnieździska mew, rozwścieczony, że nic nie wskórał, La Rochejaquelein obrzydził sobie pono życie i rozstrzaskał szpadę swą o miejskie bramy, nie zważając na palbę z armat i strzelb. Zaraz też potem cofnął się na czele swoich Wandejczyków. Zrazu przypuszczano, iż wojna regalistowska byłaby wzięła szczęśliwszy obrót, gdyby nie odpór, jaki stawiło Granville. Mylne przypuszczenia!... Nie dawał im wiary żaden z normandzkich dowódców, a znałem przecie doskonale wszystkich, którzy ku-