Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

trzyła po tamtych, którzy już mieli nawiązać przerwaną rozmowę.
— „Tak, to lubię!“ — rzekła głosem, który w świeżości przetrwał lepiej, niż płeć jej twarzy; głos taki słodki, jak zapach róż, powinniby mieć przewodnicy, wodzący ślepych, bo stratę wzroku wynagrodzić mogą dźwięki takiego głosu. — „To lubię! Tak, teraz mi się podobacie, i tak chcę zawsze was widzieć. Rozmawiajcie sobie, a nie troszczcie się o mnie!“
I ponownie schyliła głowę nad robotą i zatonęła w swej zadumie głębokiej, w tej studni bez dennej, nad którą straż trzymała... głuchota!
— „A teraz moja droga Percy“ — mówiła Jejmość Panna Urszula z przekonaniem, jakie przystoi wytrawnemu lekarzowi — „możesz bez obawy mówić, co ci się żywnie spodoba. Gdy ją taka głuchota ogarnie, staje się równie, a może jeszcze bardziej roztargnioną niż głuchą; ręczę ci za to, że z twojego opowiadania nie dojdzie do niej ani ćwierć słówka.“
— „Tak“ — zauważył ksiądz — ale najlepiej zrobisz moja siostro, jeśli natychmiast urwiesz, o ile ci na to krasomówczy rozpęd pozwoli — w razie, gdyby głowę podniosła z nad roboty, bo głusi, to takie majstry, że potrafią dźwięki słów na ustach spostrzedz i łapią wyrazy oczyma“.
— „Do kroćset węd i haczyków!“ — zawołał baron de Fierdrap zdziwiony — „co za ostrożności z powodu jednej historyjki! W tem opowiadaniu musi być chyba coś bardzo bolesnego dla