Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

życzliwości, nie stoczona dotąd rdzą w tych starych poczciwych sercach.
— „Nie róbcie sobie ze mną tyle zachodów!“ — ozwał głos się dźwięczny z pod zapuszczonego kapturka mantyli. Nowoprzybyła weszła bowiem do bawialni, odrazu wprost z ulicy, zdjąwszy w przedpokoju tylko papucie. To co mówiła odnosiło się raczej do zachowania się, niż do słów przyjaciółek. — „Nie zmokłam bynajmniej — dodała — bo przebiegłam szybko, a klasztor stąd o dwa kroki!“
I dla dowiedzenia prawdy słów swoich, w złocistem świetle lampy pochyliła ramiona tak, że widać było kilka zaledwie kropel wody perlących się na jedwabnej mantylce. Mantyla była ciemno-fioletowa, a ramiona krągłe, więc krople deszczu grały blaskiem na tem jedwabistem zaokrągleniu. Rzekłbyś wielki pęk skabiozy, na którą padły łzy wieczoru.
— „To tylko parę kropel z okapu“ — rzekła głosem znawcy wielka obserwatorka, Jejmość Panna Sankta.
— „Amato Złotowłosa Królewno, jesteś lekkomyślna“ — jęła ryczeć barytonem Jejmość Panna de Percy w same uszy Jejmość Panny Amaty. Była to próba, czy też usłyszy. Siostrze księdza zależało bardzo na tem, by mogła opowiadać swoją historyę baronowi de Fierdrap, a lękała się, że może to spełznąć na niczem... — „Naraziłaś niebacznie zdrowie swoje na szwank“ — mówiła dalej — „bo po drodze, jeśli nie deszcz, to mógł ci zaszkodzić wicher, moja najdroższa!“