Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzała sobie własnoręcznie. Poniżej zwieszał się nos w kabłąk, na podobieństwo pochwy wschodniego, wygiętego pałasza, pochwy obciągniętej czerwoną groszkowaną skórą. To też ta rówieśnieżka Ichmość Panien de Touffedylys wyglądała zupełnie, jakby karykatura królowej Saby, robiona przez Callota — ale Callota, któryby się urodził Chińczykiem, a w dodatku upił się był odwarem z opium. W każdym razie dokazała tej sztuki, że w brzydocie prześcignęła nawet swego brata, tak, że oblicze księdza mogło uchodzić za twarz na obraz i podobieństwo zwykłych twarzy, choć dalibóg, do tego było mu bardzo daleko. Bo też ta kobieta miała rysy w tak niebywały, fantastyczny sposób poprzeciągane, że powszechną uwagę zwracałyby na siebie choćby i w Anglii, w tym kraju dziwadeł, gdzie melancholia, kapryśność charakterów, bogactwo i żądza zysku, niezmordowanie pracują nad przerabianiem ludzkich twarzy w zapustne larwy, przy których maski weneckiego karnawału wyglądają jak dziecinna, pospolita bazgranina.
Jak są barwy, tak oślepiające, tak jarzące, iż dokoła siebie tłumią wszelki sąsiedni kolor — podobnie przyjaciółka Ichmości Panien de r, Touffedelys upstrzona, jak barbarzyński korab, najbardziej krzyczącymi gałgankami, jakie tylko udało się jej odgrzebać w garderobie po babce, zaćmiewała i gasiła nawet najwybitniejsze twarze swoją twarzą. A jednak i ksiądz i baron de Fierdrap należeli, jak to później się okaże, do osobistości