Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tyzanckie! I ręczę, że na zawsze w pamięci okolicznych ludzi młyn ten owo miano zachowa!“.
Patrzałam nań kiedy mówił: w obcisłej kurtce marynarskiej, paskiem w stanie ściągnięty, wyglądał bardziej, niż kiedykolwiek na Osę, której nazwa była jego wojennym przydomkiem: osa wypuszczała żądło i łaknęła krwi! Przypominał mi także owe lwy herbowe, cienkie i sprężyste w krzyżach, jak pantera, i o pazurach drapieżnych, gotowych wszystko rozedrzeć! Jego twarz kobieca, aczkolwiek nigdy mi się nie podobała, przecież piękności jej nie mogłam zaprzeczyć. Teraz biła, buchała, zionęła okrutną mściwością, co przy niewieściej prawie urodzie, wydawało się stokroć groźniej, niż gdyby twarz tę cechowała najsurowsza nawet męzkość.
Ilu nas było, cala Dwunastka — wzdrygnęliśmy się pod wrażeniem tego oblicza Meduzy. La Veresnerie zaś przeczuł, zda się, jakąś okropność, która pociągnie za sobą na wzajem ohydny odwet nieprzyjaciela i przyczerni jeszcze, i tak już dość czarną opinię partyzantów.
— „A gdybyśmy tak nie poszli na Waszmościną schadzkę?“ — zapytał La Veresnerie. — „Cóż — by się stało?“
— „Nic, Mości Panie!“ — odrzekł hardo Des Touches, a nozdrza wydęły mu się, jak gdyby mu kto śmignął szpadą pod samym nosem. — „Chciałem Waszmościów mieć za świadków aktu sprawiedliwości, ale na to, by wykonać, co postanowiłem, nie potrzeba mi nikogo!