raz jeden do nieprzyjaciół. Ale wybitną cechą męstwa Des Touches’a była cierpliwość taka, jaką ma zwierzę, albo dziki człowiek wobec okoliczności, które się nań zwalają. Istny Indyanin był z tego Granvilczyka. Aż do tej pory, podczas nocnego marszu, znosił w milczeniu kajdany, gdy jednak nastał dzień i gdyśmy już nie mieli nieprzyjaciela na karku, spieszno mu było, by się już w końcu z gniotących pęt żelaznych uwolnić. Niebawem wypadało nam ruszyć w dalszą drogę, a z niego byłby jeden więcej tęgi wojak — w razie, gdyby nam przypadkiem jaką napaść odpierać przyszło w powrotnym pochodzie do Touffedelys. Kusiliśmy się tedy, by rozbić na nim owo żelastwo. Mieliśmy jednak tylko same kordelasy i kurki karabinów; zaczem zachodziła obawa, iż rozkuwanie to potrwa długo, a może nawet okaże się wręcz niemożliwem. Zdarzył się atoli taki zbieg rzeczy, jaki trafia się jedynie na wojnie. Przypadek ten wybawił nas z kłopotu, w jakim byliśmy wówczas“.
— „A to ta historya z Couyartem!“ — rzekła poruszając się na krześle Jejmość Panna Sankta de Touffedelys z taką lubością, jak gdyby jej kto pod samym nosem odetkał flakon z najprzyjemniejszemi wonnościami.
Owa „historya z Couyartem“ pozbawiona bohaterskiego żywiołu, nie nazbyt silnie działała na jej ptasi mózg i sprowadzała widocznie opowiadanie do tego poziomu, który Jejmość Pannie Sankcie odpowiadał i do smaku przypadał. Na
Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/188
Ta strona została przepisana.