Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W tej samej niemal chwili drugi huk, donioślej jeszcze przeszył powietrze i wstrząsnął przestworami.
— „To karabinek Justa Le Bretona“ — rzekł Imci Pan Jakub, który wprawnem uchem żołnierskiem rozpoznał broń po wystrzale.
Nie zdołał jeszcze tych słów dopowiedzieć, kiedy Just, pędząc na łeb na szyję — wpadł pomiędzy nas i dźwięcznym, jak zwykle, głosem powiedział nam:
— „Zdwoić krok, bo lecą Niebieskie Mundury!“ Musisz Waszmość wiedzieć, co się stało, Mości Panie de Fierdrap. Just „Zuchwały“ któremu nie na darmo dano ten przydomek, nie zakłuł na śmierć placówki, jak mniemał Imci Pan Jakub instynktem wojennym wiedziony. Zaniósł szyldwacha żywcem na rękach na krużgankowe podcienie.
Ufny był w swą siłę i chciał się nią popisać, a wspaniałomyślnie brzydził się zabijaniem bezbronnego człowieka. Więc tylko krzyczeć mu nie dał, ścisnąwszy go potężną dłonią pod gardło. I póty go cisnął pod grdykę, pókiśmy Des Touches’a nie porwali! Z mrocznej głębi krużgankowego podcienia widział nas, gdyśmy przez dziedziniec powracali z więzienia, a chcąc, abyśmy mieli czas do wykonania odwrotu, przetrzymywał jeszcze dłużej placówkę w tem położeniu, straszliwem dla nich obu. Kiedy uważał, że musimy być już dość daleko od więzienia i że nam już nic nie może grozić, wypuścił go z rąk, a nawet wydawało mu się, iż go udusił. Czy to bowiem