Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z czerwonego sefianu, którym na ulicy za ochronę od wilgoci służyły drewnianki. Aczkolwiek niedawno doznał jednego z tych wrażeń, co uderzają, jak piorun, jednak nie wydawał się ni bledszy, ni czerwieńszy, niż zwykle; miał bowiem cerę grubą, jak polewa na garnkach, a na cerę tego rodzaju nie zdoła się wybić żadne wzruszenie. Zerwawszy z prawicy rękawiczkę, podawał dokoła dwa palce całej tej czwórce, która obsiadła dokoła kominek, a teraz, na jego wejście, przerwała rozmowę.
Podał wreszcie owe dwa palce ostatniej osobie tego nielicznego grona, ta zaś zawołała z niepokojem:
— „Coś musiało się stać, mój bracie!“ — ciekawa rzecz, jak to po nim poznała? — „Ty dziś jesteś jakiś nieswój“.
— „Stało się to“ — odpowiedział ksiądz głosem silnym, a poważnym — „że przed chwilą stara krew Hotspurów o mało nie zdrętwiała we mnie ze strachu“.
Siostra patrzyła nań z niedowierzaniem, ale panna de Touffedelys, która gotowa byłaby uwierzyć, gdyby jej kto powiedział, że wół może latać na skrzydłach i nawet w oknie stanęłaby, żeby to zobaczyć — panna Sankta de Touffedelys, która nie czytała nigdy Shakespere’a, i z wszystkiego, co mówił ksiądz, zrozumiała jedno tylko wyrażenie: „ze strachu“ — odezwała się zaraz: — „Najświętsza Panno! Cóż się stało? — Może ksiądz spotkałeś duszę Ojca Gwardyana Kapucy-