Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziny wrócą, ni mniej, ni więcej, co do minuty, bo tyle czasu potrzeba, by stanąć w Touffedlys. Zatem czy zwyciężeni, czy zwycięzcy, ale przyjść muszą. I powiedziałam to Amacie.
Obliczyłam rzeczywiście z wojskową dokładnością. Stałyśmy ciągle jeszcze na naszej strażnicy, wpatrzone w daleki, dogasający ogień; nie mógł to być pożar Avranches, bo Avranches byłoby się paliło dłużej... Nagle, w sam raz o dwie godziny później, usłyszałyśmy w dole pod sobą u stóp wieży miarowe hukanie puhacza. I co za czarodziejska władza miłości! Amata poznała natychmiast z czyich to rąk, złożonych w kułak przy ustach, wyszło to hukanie; a było tak żałosne, że mnie smutkiem przejęło. Jej wydało się ono głosem radości i tryumfu, bo zwiastowało jej człowieka, który był jej życiem — i życie przynosił jej swoje.
— „To on!“ — krzyknęła — i jęłyśmy schodzić z wieży, wartko jako jaskółki zlatujące pędem. z dachu na ziemię.
Istotnie był to Imci Pan Jakub! Z twarzą uczernioną, z włosami osmalonymi, wyglądał na szatana, lub raczej na potępieńca zbiegłego z piekieł, bo szatany z piekła przecie nie wychodzą.
— „A! poszedłeś Waszmość ubielony jak worek mąki, a wracasz czarny jak worek z węglem!“ — rzekłam doń żartobliwie, bo wesołość moja niepoprawna pobudzała mnie do śmiechu zawsze, choćby nawet i w nieszczęściu.
— „Tak“ — odparł, zagryzając wargi — „po-