Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wracam czarny, okryty żałobą — przegranej 1 Nie udało się Mościa Panno... Musimy jutro rozpoczynać na nowo!“
„Nie udało się!“ — prawiła dalej stara partyzantka, ożywiając się coraz bardziej. Ogarniał ją taki zapał, że aż ksiądz, brat jej, wziął się do zażywania tabaki — „nie udało się! A jednak przedsięwzięcie prowadzone było jak najlepiej, o czem sam Waszmość będziesz mógł się przekonać, Panie de Fierdrap...“
„W samo południe, podczas największego jarmarcznego rozgwaru weszło Dwunastu do Avranches. Zmierzali zrazu ku targowisku; wlekli się pojedynczo, leniwym krokiem i bezczynnie rozglądali się po worach mąki, które stały rzędami, odwiązane i otwarte, aby kupujący mogli obejrzeć towar. Tak odgrywali rolę handlarzy, rodowitych Normandów, co to nie śpieszą się z kupnem, ale czekają, aż ceny opadną. Ale po wielkich kapeluszach, których skrzydła opadały im na ramiona — poznawali się w tłumie nawzajem, nie dając poznać po sobie, iż się poznają, wiedzieli ciągle o sobie, ocierali się o siebie łokciami i każdy czuł, że swoich ma pod bokiem. Były na jarmarku w onym roku nieprzeliczone tłumy, co im nie mało dodawało otuchy. Miasteczko przepełnione roiło się od ludzi, bydła i wozów kształtu i wielkości wszelakiej. Zajazdy i szynkownie zapchane były chłopstwem augerońskiem ,handlarzami wołów, nierogacizny; przygnali oni na jarmark trzody swoje, które tłoczyły na ulicach, tamowały