Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Patrzyłyśmy na nich, gdy tak uzbrojeni wyruszali w drogę: rozproszyli się i po jednemu znikali w lesie, zupełnie jakby szli z wabikiem na ptaki. I szli rzeczywiście na krwawy połów! — Jmci Pan Jakub wyszedł ostatni. Dlaczegóż jednak odchodził taki smutny? przecie wiedział, że go Amata kocha i że go na pewno nie minie ten cudny skarb jej duszy i ciała, bo przecie przysięgła mu, iż jego żoną zostanie, skoroby tylko powrócił. Może rany świeże i miłość do Amaty, i owa tajemna zgryzota, trawiąca jego serce — może wszystko to razem przygnębiająco działało na wypróbowaną w tyłu walkach siłę duchową Jmci Pana Jakuba?...
Śliczna narzeczona odprowadziła go dalej niż pół mili w głąb lasu, aż do starej studzienki, kędy błękitną szybą połyskiwał zdrój, wytryskujący w szafirowej głębi. Źródło to, zwano „Sarnią krynicą“, bo sarny z sercem bijącem od chyżego biegu zapędzały się tam często i przystanąwszy chwilę, maczały drżące chrapki w drżącą toń wody źródlanej.
Amata powróciła sama do Touffedelys i zaiste pokazała wtedy, że jest nieodrodną córgą Spensów! — Była na prawdę z rodu, w którym kobiety nie płaczą po odejściu mężczyzn na wojnę! Nie spostrzegłyśmy u niej ani jednej łzy. Tylko czoło jej, tak jasne jak zorza, zbielało nakształt brzozowej kory. Współczułam z nią bardziej, niż inne. Wiadomo Waszmości, iż Majorem byłam w sztabie cyruliczek i ran dotykać umiałam. Chcia-