Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łam pokrzepić to serce krwawiące się w milczeniu, więc nie namyślając się długo i takim tonem, jakbym w ręku trzymała jej losy, rzekłam — ufna, iż tylko szalone słowa zdołają ukoić rozszalałe serca:
— „Nie bój się Amato! Za cztery dni powrócą wszyscy na twój ślub, a Des Touches będzie ci dróżbował!“
Nagle — jak Boga kocham — na to słowo drużbować, twarz jej, blada, jakby kość słoniowa, oblała się niby łuną pożaru. Czoło, policzki, szyja i kark, wszystko aż po świetlaną linię złocistych włosów stanęło w płonącej, ognistej czerwieni. I mimowoli przychodziło na myśl, że i reszta jej ciała pod ubraniem zarumienić musiała się tak samo, jak to, co było widoczne. Tak bowiem bił od niej ten szkarłany rumieniec, że zdawał się obejmować i opłomieniać ją całą od stóp do głowy.
Nasuwało się znowu to wieczne pytanie: Czemu ona się rumieni?
— „Niech mnie piekło pochłonie — myślałam sobie w duszy — cóż? jestem-ci ja wprawdzie tylko niedoszłym mężczyzną i na mężczyznę wyglądam z twarzy. Ale mam w sobie przecie krztę kobiecości, a bodaj mnie dyabli porwali bez spowiedzi — jeśli cokolwiek z tego rozumiem!“
— „Słuchajno“ — rzekł ksiądz — „muszę ci zwrócić uwagę, że już minęły czasy twoich podjazdów nocnych przy blasku miesiąca, a ty mimo tego ciągle jeszcze klniesz jak dragon — moja Mościa Panno siostro!“