Strona:PL Joseph Conrad - Ocalenie.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cię o kilka dni wyprzedzi. Odparłem, że to jest zupełna prawda, ale że niema nawet mowy o wydaniu mu prochu i muszkietów przed twoim przyjazdem. Wówczas sprowadził rozmowę na ciebie i dawał do zrozumienia, iż może już nigdy nie wrócisz. „Zresztą wszystko jedno“ — dodał — „jest tu radża Hassim i księżniczka Immada, za których gotowiśmy się bić, nawet gdyby się ani jeden biały na świecie nie ostał. Ale nie możemy się bić gołemi rękami“. Tu udał, że zupełnie o mnie zapomina i rozmawiał z Hassimem, a ja siedziałem i słuchałem. Przechwalał się, jak doskonale przepłynął wzdłuż wybrzeża Bruni. Żadne prao Illanunów nie przeprawiło się tamtędy od długich lat.
Immada chciała żebym wydał broń, o którą mu chodziło. Dziewczyna nie posiada się ze strachu, aby nie stało się coś, coby uniemożliwiło wyprawę na Wajo. Postanowiła niezłomnie swój kraj odzyskać. Hassim jest zamknięty w sobie, ale i on się mocno niepokoi. Daman nic na mnie nie wydębił i tegoż wieczoru prao dostały od Belaraba rozkaz opuszczenia laguny. On niedowierza Illanunom — i trudno mu się dziwić. Szeryf Daman wyniósł się potulnie jak baranek. Nie ma prochu dla swoich armat. Gdy prao mijały Emmę, krzyknął do mnie, że będzie czekał na ciebie przy ujściu rzeczki. Tengga dał człowieka, który pokaże mu odpowiednie miejsce. Wszystko to wygląda mi bardzo podejrzanie.
Więc pilnuj się tam na morzu. Prao włóczą się pomiędzy wysepkami. Daman odwiedza często Tenggę. Tengga złożył mi wizytę jako dobremu przyjacielowi i usiłował mię przekonać, abym wydał Damanowi broń i proch, o które mu tak chodzi. Potrafili jakimś sposobem pozyskać dla siebie Belaraba, który odwiedził mnie