Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 02.djvu/096

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uwierzyć, że jest także i wierny? Wyjeżdżam jutro i na tem koniec. Żaden głos stamtąd nigdy już spokoju pani nie zamąci. Tamten świat, którego pani nie zna, za wielki jest aby brak Jima odczuć. Rozumie pani? Za wielki. Pani trzyma serce Jima w swem ręku. Musi pani to czuć! Musi pani to wiedzieć“.
— „Tak, wiem o tem“ — szepnęła zimno i spokojnie — jak posąg.
— Odczułem, że mi się nie udało. A o co mi chodziło właściwie? Dziś już tego nie umiem powiedzieć. Przejmował mnie wówczas niezrozumiały zapał, jak wobec jakiegoś wielkiego i koniecznego zadania: był to wpływ owej chwili na mój umysł i serce. W każdem życiu zdarzają się takie chwile, takie wpływy, które przychodzą zzewnątrz nieodparte i niepojęte — jakby wywołane przez tajemniczy układ planet. Powiedziałem dziewczynie, że posiada jego serce. Posiadała i jego serce, i wszystko — byleby tylko mogła w to uwierzyć. A teraz musiałem jej jeszcze powiedzieć, że na całym świecie niema ani jednego człowieka, któryby mógł potrzebować serca Jima, jego rąk, jego ducha. Jest to los zwykły, a jednak wydało mi się okropnem mówić tak o jakimkolwiek człowieku. Słuchała bez słowa, a milczenie jej było teraz jak protest kamiennej nieufności. Co ją obchodzi świat z tamtej strony lasów? pytałem. Z pośród wielkiej mnogości ludzi, zaludniających obszar nieznanego, nie przyjdzie do Jima póki życia żaden znak, żadne wezwanie. Nigdy. Poniosło mię. Nigdy! Nigdy! Zdumiewam się, wspominając z jaką zawziętą wybuchnąłem gwałtownością. Zdawało mi się, że chwyciłem wreszcie upiora za gardło. Doprawdy, cała ta realna scena zostawiła mi szczegółowy obraz jakby jakiegoś zdumie-