Strona:PL Joseph Conrad-Ze Wspomnień.djvu/094

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żeby wrócili do swoich domów. Co im przychodzi do głowy, że się tak pchają do dworu? Do czego to podobne, żeby się tak zachowywać podczas nieobecności naszego pana? Ja tu przecież odpowiadam za wszystko.
Oficer zaśmiał się tylko zlekka i zapytał po chwili:
— Czy macie tu broń we dworze?
— Tak. Mamy. Kilka sztuk starej broni.
— Przynieś to wszystko i połóż tu na stole.
Służący usiłował znów się odwołać do opieki oficera.
— Może wasza miłość powie tym ludziom...?
Lecz oficer popatrzył na niego bez słowa w taki sposób, że służący zamilkł odrazu i pobiegł po chłopca kredensowego aby mu pomógł zebrać broń. Tymczasem oficer przechadzał się zwolna po pokojach i przyglądał się bacznie wszystkiemu, niczego jednak nie dotykając. Gdy przechodził przez sień, stojący tam chłopi cofnęli się przed nim i zdjęli czapki. Nie odezwał się do nich ani słowem. Kiedy wrócił do gabinetu, wszystka broń znajdująca się w domu leżała na stole. Była tam para wielkich pistoletów olstrowych z czasów Napoleona, dwie szable kawaleryjskie, jedna typu francuskiego a druga polskiego, wreszcie parę strzelb myśliwskich.
Oficer otworzył okno, wyrzucił po kolei pistolety, szable i strzelby, a szeregowcy przybiegli je podnieść. Chłopi w sieni, zachęceni zachowaniem oficera, wkradli się za nim do gabinetu. Nie okazał najlżejszym znakiem, że zdaje sobie sprawę z ich obecności i uważał widać że jego misja jest skończona, bo wyszedł z dworu wielkiemi krokami, nie mówiąc ani słowa. Natychmiast po jego odejściu chłopi w gabinecie włożyli czapki i zaczęli się jeden do drugiego uśmiechać.
Kozacy odjechali i z folwarcznego podwórza ruszyli