Strona:PL Joseph Conrad-Ze Wspomnień.djvu/027

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ofiarą swej przesady, traci poczucie własnej szczerości i w końcu zaczyna lekceważyć samą prawdę, jako coś zbyt zimnego, zbyt tępego dla jego celu, jako w gruncie rzeczy coś, co wyraża zbyt słabo zachłanne wzruszenie twórcy. Od śmiechu i łez prosta droga do szlochów i chichotu.
Te uwagi mogą się wydać egoistyczne; ale zasady zdrowej etyki nie pozwalają potępić człowieka za to, że dba o własną uczciwość. To jego prosty obowiązek. A już w żadnym razie nie można potępić artysty, który dąży — choćby pokornie i nieudolnie — do twórczego celu. W tym wewnętrznym świecie, gdzie myśl artysty i jego wrażliwość dążą do przeżywania zmyślonych przygód, niema policjantów, ani praw, ani nacisku okoliczności lub lęku przed opinją, któreby pomogły twórcy utrzymać się w mierze. Któż się zatem oprze pokusom, jeśli nie jego własne sumienie?
A przytem — pamiętajcie że to jest miejsce i okazja do zupełnej otwartości — sądzę że każda ambicja jest uprawniona prócz tych, które pną się wgórę po ludzkiej łatwowierności i ludzkich nędzach. Wszelkie umysłowe i artystyczne ambicje są dozwolone aż do granic zdrowego rozsądku, a nawet poza jego granicami. Nikomu to krzywdy nie wyrządzi. Jeśli ambicje artysty są szalone, tem gorzej dla niego. Zaiste — takie ambicje, podobnie jak i cnota, bywają same dla siebie nagrodą. Czy to jest szaleńcza zarozumiałość, jeśli pisarz wierzy we władczą potęgę swej sztuki, jeśli próbuje coraz innych środków, innych dróg, aby potwierdzić tę wiarę przez osiągnięcie głębszej wymowy w swem dziele? Gdy artysta usiłuje sięgnąć głębiej, nie znaczy to aby był nieczuły. Dziejopis serc nie jest dziejopisem wzruszeń, a jednak przenika głębiej, mimo swej powściągli-