Strona:PL Joseph Conrad-Tajny Agent.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ceglastej. I oto ta kobieta, skromna lecz zahartowana w ogniu przeciwności, zaczerwieniła się wobec córki, choć była w wieku kiedy człowiek już się nie czerwieni. Rumieniec wstydu, wywołany przez wyrzuty sumienia, starała się ukryć przed własnym dzieckiem, jadąc dorożką do przytułku złożonego z długiego rzędu domków; zważywszy na drobne rozmiary tych domków i skromność ich urządzeń, obmyślono je chyba w tym dobrotliwym celu, aby ich mieszkanki mogły się przygotować zawczasu do pomieszczenia o rozmiarach jeszcze bardziej ograniczonych — do grobu.
Co ludzie sobie pomyślą? Matka Winnie wiedziała dobrze co pomyślą ludzie, o których napomknęła jej córka — dawni przyjaciele nieboszczyka męża, a także ci inni do których współczucia odwołała się ze skutkiem tak pomyślnym. Nie zdawała sobie przedtem sprawy, jak dobrze potrafi żebrać. Ale odgadła doskonale, co za wnioski zostały wyciągnięte z jej próśb. Nie wglądano bliżej w warunki jej życia wskutek tej płochliwej delikatności, która współ istnieje w męskim charakterze z zaczepną brutalnością. Staruszka zapobiegała wszelkim badaniom ostentacyjnym zaciśnięciem ust i wzruszeniem malującym się na twarzy wymownej a niemej. Wówczas mężczyźni — jak to mężczyźni — przestawali nagle się dopytywać. Matka pani Verloc winszowała sobie nieraz, że nie ma do czynienia z kobietami, które, jako twardsze z natury i chciwe szczegółów, byłyby chciały dowiedzieć się dokładnie, co to za niegodziwe postępki córki i zięcia doprowadziły staruszkę do tak smutnej ostateczności. Tylko raz, w ciągu rozmowy z sekretarzem wielkiego piwowara, członka parlamentu i prezesa towarzystw dobro-