Wszak mój profesor filozofji uczył mnie ścisłości w wyrażeniach!
O! on mnie wielu rzeczy uczył! Zaszczepił w duszy mojej raka, który mi spokoju nie daje i czuć mi nie dozwala.
Nauczył mnie refleksji i krytyki...
Przeklęty! W Zurychu byłbym powiedział: błogosławiony...
Przyjechałem do domu mego i wchodząc w kamienne korytarze, które krok przodków moich odbijały, powtarzałem w duchu: ten dom stary jest i zwali się.
I dodawałem zaraz: ale ja jestem człowiek nowy...
W wielkiej sali zastałem ojca.
Uniósł się nieco, witając się ze mną, a ja dostrzegłem, że pochylony był i siwe miał włosy. Nie widziałem go od ośmiu lat.
Wskazał mi ręką miejsce obok siebie przy stole i spytał, z czem przyjeżdżam?
Odpowiedziałem, że jestem doktorem filozofji.
Pokiwał głową i po chwili rzekł głucho:
„Żaden z twych przodków nie był doktorem filozofji... Ale oni mieli majątek, ty go zaś mieć nie będziesz“...
Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/095
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/b/b4/PL_Jerzy_%C5%BBu%C5%82awski_-_Kuszenie_szatana.djvu/page95-1024px-PL_Jerzy_%C5%BBu%C5%82awski_-_Kuszenie_szatana.djvu.jpg)