Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ny: wyraz Pański, Havemeyer! Czy Pan to rozumie? Grymas Pański i Orgaza maska, maska wniebowziętego człowieka! Jeżeli była kiedykolwiek gdziekolwiek jaka przepaść bezdenna, to właśnie tutaj między lica wasze wrosła. Czy już podpowiedziała Panu legenda, co czynił Orgaz? Świątynię zbudował Bogu, który życia jego był świętością. Spełnił wszystko, co w nim było własne, wszystko pojął, nic nie zataił, ogrom życia swego wyolbrzymił świątecznie i dlatego wszechmądrości uśmiech przy śmierci wziął na usta. Sam Pan to najlepiej zobaczy niebawem i wiem, że oglądając obraz ucałować zechce czoło napęczniałe myślą przenajświętszą. Kto natomiast Pana zechce ucałować po śmierci? Coś ty spełnił, co wyogromniłeś, oprawco niedoścignionych, osieroconych arcydzieł? Pełen jestem troski: czy aby zdoła Pan twarz swoją życia jakowem spełnieniem uszlachetnić, z uśmiechem zbratać się mądrości? Od tego całe powodzenie baletu zawisło. Chyba, że zgodzi się Pan, bym ja Mu ułatwił, podszepnął, chyba że Ewarysta tańcem trzech uśmiechów wznieci w Nim Jego tajemnicę własną, lub gdy już wszystko zawiedzie, w żylaste zwabi Go ramiona okrucieństwa... A może wystarczy Mu lekkie muśnięcie samych półuśmieszków?... W każdym razie oczekuję od Pana twórczego wysiłku, by mógł być Orgazem! Od spełnienia tej roli, a tutaj przemawiam już szeptem, życie twoje zależy mój ty rozkoszny giełdowy rekinie, klubowy ladaco, lowelasie stęchły, kolekcjonisto w swej nudzie zawzięty!