Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Niechaj nie szydzi panna Ewarysta, bo zaraz dowiodę, iż obce mi być musi wszelkie uczucie trwogi. Wspomniałem już o religji własnej, a teraz dodam, iż przy waszej pomocy, to znaczy pani, Jacinta i kilku innych osobników, zamierzam mój system rozpowszechnić gwoli zaszczepienia szczęśliwości doczesnej wśród rzeszy szerokiej ludzi teraźniejszych. Proszę, pokaż mi równego śmiałka! — bronił się Yetmeyer zawzięcie.
— Wszystko rozumiem, co mówisz, a jednak nad niczem nie chce mi się zastanawiać. Obawiam się, że zdołasz znudzić mię prędko ględzeniem o twej nibyto-byczości. Byk jest, albo go nie ma. To się widzi od pierwszej chwili. Byk jest gwałt, ryk, wesele, zwycięstwo, krew, śmierć. To się czuje od pierwszego wejrzenia.
— Dziewczyno, cierpliwości! Czy wiesz ty o tem, że za kilka tygodni tu, w tem miejscu, gdzie się obecnie kłócimy, powstanie najweselszy zakątek na święcie, do którego podążą zewsząd tłumy pielgrzymów spragnionych upojeń radosnych? Urządzimy w wnętrzu tego domu salę rozkoszy wymyślnych, a bajaderą uciech perlistych, za której pląsem podążą oczy i usta rozmodlonych widzów w głąb zbawczą trzech uśmiechów, o pełni — życia stanowiących, nikt inny, tylko ty będziesz Ewarysto!
— Umiesz być zajmującym, gdy nie starasz się, by cię zrozumiano... — ożywiła się Ewarysta.
— Żadnych nie ma niejasności — wtrącił zniecierpliwiony Jacinto. — Przebuduje się całą sadybę na