Strona:PL Jasnowidze i wróżbici.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dreszcz przebiegł po mem ciele. Ogarnęło mnie uczucie bolesnego lęku i palące zdziwienie przeniknęło mi duszę. Wciśnięty w fotel siedziałem bez tchu, nieruchomo, z oczyma utkwionemi w jej postać. Och! zeszczuplała i wychudła tak bardzo, że przestała przypominać dawną Berenice. Płonące moje oczy padły wreszcie na jej twarz.
„Czoło było wysokie, bardzo blade i dziwnie spokojne. Czarne niegdyś włosy spadały na oblicze, przysłaniając gęstemi pasmami głęboko zaklęsłe skronie. Teraz włosy mieniły się jaskrawo-żółtym odcieniem, który dziwnie fantastycznie odcinał się od melancholii jej postaci. Oczy były martwe, zastygłe, bez blasku, jakby pozbawione źrenic; mimowolnie odwróciłem wzrok, żeby spojrzeć na cienkie, pomarszczone wargi. Roztworzyły się i w uśmiechu, który szczególne miał znaczenie, ukazały mi się zęby zmienionej Berenice. O bodajbym ich nigdy nie był widział, lub raczej umarł w chwili, gdy je ujrzałem!”
Bo gdy znikła, jeszcze miał przed sobą widzenie tych zębów. Stała przed nim, jak biały upiór. Zęby prześladują go swoją straszliwą białością. Bez skazy na powierzchni, bez cienia na szkliwie, bez wyszczerbienia u krańców — widzi je nieustannie przed sobą. Widzi je tysiąc razy wyraźniej niż w rzeczywistości: „zęby! te zęby! były tu i tam i wszędzie, wszędzie widoczne, dotykalne — długie, wązkie, nienaturalnie białe!” Zęby wprawiają go w obłąkanie — tęskni za nimi wśród wybuchów wściekłości. Wszystko znika mu dookoła i tylko one otaczają go w nieskończoność, jak morze. Stają się treścią i rdzeniem jego wewnętrznego życia. „Widziałem je w każdem oświetleniu. Ustawiałem je w najrozmaitszy sposób. Badałem, co w nich było dziwnego. Zatrzymywałem się długo nad każdą ich właściwością. Dumałem nad ich budową. Drżałem, obdarzając je w myśli zdolnością czucia i wyobrażając sobie, że nawet bez warg mogą przybrać jakiś wyraz. Zupeł-