Przejdź do zawartości

Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
SZÓSTY GÓRAL.
Tak mówisz?


CZEPIEC.
Tak mówię...
Jasny pan hetman wie, że śmierć go czeka:
on krew niewinną przelał — ranił starca,
co mnie i Sawkę wybawił od gardła...
A skazywała mu ta wiedźma stara:
do tela będziesz chodził po tym świecie,
pokiel niewinnej krwie nie puścisz... Wielki
strach zdjął hetmana, a że mu wiadomo,
jako nic tutaj strzelbą nie dokaże,
ani szabliczką, tak umyślił sobie
ratować duszę na inne sposoby —
zdradą!...


KRZYŚ.
Do kata!... Kłamstwo!


CZEPIEC.
Da! naj meni
Boh pomahaje!... Dobrze podsłuchałem,
jak się z Łętowskim spiknął i z Radockim:
Wnet uradzili, coby się dla oka
bronić z początku, a potem zamczysko
wydać wraz z nami biskupim — niech tylko
złożą przysięgę, że ich puszczą cało...


KRZYŚ.
Złe weszło w ciebie, Czepiec, i twym uszom
odrzuca słowa twych własnych wnętrzności,
jak to wyraźne echo pod Gerlakiem...


CZEPIEC.
Nie! kto ciupagą ubił Biczyńskiego,
temu już niema w świecie zlitowania,
choćby sto zamków oddał — wielką zdradą.