Przejdź do zawartości

Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
kiej krew się lała i kiej od ich jęków,
stały się szumy, jakby wiater halny
wziął się za bary z powichrem... Hej! Krzysiu,
dobądź gęśliczek!...
Wchodzi Mojsze z prowadzącym go góralem.


MOJSZE z wiaderkiem wódki, pokornie, ze strachem.
Panowie! przepraszam,
ale ja powiem, że jasny pan hetman
ostro przykazał, coby więcej wódki
już wam nie dawać... Będzie wielka bitwa,
tak jest potrzeba, abyście panowie
byli na trzeźwo.


PIERWSZY GÓRAL.
Ej, ty głupi żydzie!
nalewaj wódkę, jeżeli nie pragniesz,
ażebyś wisiał razem z twym hetmanem.


MOJSZE.
Co ja-bym pragnął... Ja wiem: tak powiedział
jasny pan hetman, ale ja tak myślę:
co komu wódka zaszkodzi? Panowie!
Mojsze jest dobry, daje pić, co chcecie,
całą piwnicę...
Górale, powstawszy z miejsc, podchodzą do żyda z kubkami.
Ten im nalewa.


TRZECI GÓRAL trącając się czerpakiem z innym.
Na zdrowie!
Pije.


PIERWSZY GÓRAL do Krzysia.
Pod nogę!
zagraj nam, Krzysiu, pod nogę!