Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Podchodzi do skrzyni, wydobywa kilka sznurów pereł i pokazuje Czepcowi.

Uważaj: piękne!... Mówił, że w Warszawie
niema piękniejszych...

Zawiesza perły na szyi Hanusi.

»A zasię« — powiedział —
»wam ja zebrałek, sołtysie Łętowski,
krztynę czerwieńców...«

Zawiesiwszy perły, prezentuje Hanusię Czepcowi.

Widzisz, jak jej swarnie —
istna królowa!

Opowiadając dalej.

I, widzisz, mój stary,
jako, że w młodych leciech na zbój chadzał,
uweselił się i rzecze: »Ej! z tobą,
chociażem siwy, poszedłbym na lachy!«


CZEPIEC.
I ja z nim pójdę na lachy, jak trzeba.
Ale kiej wrócim zdrowo z pohulanki,

chciwie

tak mu się sprawię: »widzisz, perły moje
i Hanka moja, widzisz!« — tak mu powiem.


HANUSIA lekceważąco, wpół do siebie.
Siedział dudek na dzwonnicy,
w deszczu sobie piórka moczył,
słoneczka się nie doczekał,
jak nie pyszny w dziurę skoczył.

Do matki.

Wiedzą, matulu! wiedzą, ojciec wróci,
a dój nie gotów... Mają iść po putnię,
to niechże idą, albo ja polecę.