Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
HANUSIA.
Ciupagą łeb ci ozwali.


CZEPIEC siadając.
Tfu!


ŁĘTOWSKA.
Hanka!
Mówię raz jeszcze — słuchaj, nic dobrego
tak nie ugwarzysz: Czepiec jest dla ciebie!


HANUSIA.
Dla mnie jest hora, a nie kopczyk.


ŁĘTOWSKA.
Hora —
abo nie hora...

Zwrócona ku Czepcowi.

Ino to jest prawda,
że on tu wszystkim zadał jakby ziela,
które odurza... A toć i mój stary
uwidział sobie cuda w tym junaku; —
mówi, że z takim dobrze iść na pany,
bo ma odwagę, mówi, jak nikt w świecie.
Opowiadali, że jak brał te perły
z żydowskiej skrzyni, to-ci mu we włosach
uwisło pięciu hajduków.


HANUSIA.
Nie! siedmiu,
mamiczko, siedmiu!


ŁĘTOWSKA.
Niech będzie. — On wszystkich
swoją ciupagą roztrzaskał od razu
i perły przyniósł Hanusi. »Na szyję« —
mówił — »królowej perły te przyniosłek«.