Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
HANUSIA zagadująco.
Wiedzą:
pod szubienicą stał już wielki junak,
no i ten sznurek, zdjęty mu ze szyi,
wpakował sobie do mózgu, tak, widzą,
żal mu go było zostawiać katowi...


ŁĘTOWSKA.
Głupia dziewucha, głupia... Nic dobrego
tak nie ugwarzysz... Zakrzątnij się w izbie,
zamieć świetlicę... będą goście u nas —
pójdę ja sama do Gąsienicowej.

Do Czepca.

Dziewucha głupia: wpadło jej w te oczy
bielutkie lico i ten wąsik ciemny
u Janosika... Ja na to nie baczę,
bo myślę sobie: niech ma radość swoją!
Śnieg spadł na smreki i stopniał; wiatr halny
przeczesał trochę buczynę i przewiał...
Tak jak haw przyszedł, tak i pójdzie sobie
suchaj-pędziwiatr... Z jakiej on dziedziny,
nawet nie wiedzieć... Czarnodunajecki
jużci on nie jest, ani zakopiański.
Z pod Klikuszowej byli u nas ludzie
i nikt go nie zna... Siedział z sześć miesięcy
w naszej dziedzinie, mówił, że z imienia
jest mu Janosik i tyla, że w halach
na koziem mleku tak-ci wyhodował
tę swoją białość i tyla... Do Szaflar
poszedł na odpust w jakowąś niedzielę
i tam się zaraz spiknął z harnasiami
i ku Orawie pognał... Powiedali,
że niby sokół leciał poprzez hory.


CZEPIEC wstając.
Podetnę ja mu skrzydełka — jej bohu!