Ze zarobku, przyniesie okrasy,
Albo sera kawałek i skorem
Tak ją zaraz słóweczkiem popieści:
»A! serduszko! masz tutaj co nieco
Specyałów, pewnie-ć ci się zmieści
W tem gardziołku...« Aż się oczy świecą,
Tak zjadała te drogie zapasy.
Pamięta jeszcze wszystko, nie dawne to czasy...
Albo kłosy kijanką wymłóci,
Uzbierany w tem słońcu dar boży,
Sprzeda ziarnko i z miasta powróci,
I nim starą chuścinę odłoży,
Nim odetchnie, wyciąga z tłómoczka
To perkalu na fartuch, to ciemną
Jakąś wstążkę i patrzy jej w oczka
I powiada: »Zbierałaś to ze mną,
Masz! niech serce się twoje nie smuci« —
Tak mówi, gdy te kłosy na sprzedaj wymłóci...
A już wtedy, gdy niecni ludziska
Tak wciąż plują, że niby nie wiada,
Kto jej ojcem na świecie, tak ściska
Swą córeczkę, tak ręce jej składa,
Tak ją uczy: »A módl się ty, dziecko,
Za tych wszystkich, co hańbią twe imię!
Tatuś poszedł na wojnę niemiecką,
Padł od kuli, na wieki gdzieś drzymie!
Chciał ślubować, nie wiedział, że z blizka
Śmierć stała i że będą pluć niecni ludziska!!«
O, pamięta i jakże w tej chwili
Nie ma topnieć to biedne jej serce!
Cyt! dziewczyno! nie szlochaj! użyli
Ludzie dość już szyderstwa! Niewierce
Dość już matkę ciągnęli po błocie!
Teraz koniec! tak, koniec nareszcie!...
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/289
Ta strona została uwierzytelniona.
183
NA SŁUŻBIE