Przejdź do zawartości

Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
60
JAN KASPROWICZ

Jednak to pewna: z żywota
Lelijka niby
Wyszła niecnota...«
»Co wam się śniło?
Lelijka?!... to bez uchyby
Prawdziwy bieluń!...«

I mają słuszność ludkowie:
Patrz, choćby dzisiaj! Ta wysmukła dziewka,
Z twarzą, jak mleko, i w chustce na głowie,
Widać, że świeżo wypranéj,
I w tej koszuli, oparta o chlewka
Dworskiego szare, pochylone ściany,
W ciemnym serdaku, w połowie
Przecinającym jej ciało,
Czyż niepodobna do tej lilii czystéj,
Co wystrzeliła przypadkiem śród zielska,
Śród tych kartofli, na które srebrzysty
Rzuca miesiączek blask swój rozespany?!...
Więc też i nie dziw, że z Bielska
Wojtka aż dotąd przygnało
Jakoweś licho;
Że nie uważa na słowa,
Iż dziewka w sobie
Truciznę chowa;
Że taką pychą
Zamknie matczysko swe w grobie —
Nic nie uważa!...

»Mówięć raz jeszcze, dziewucho,
Żeli to prawda — ja nie chcę pośladu,
Nie chcę wybierek... Choć z jedną koszulą,
Ale do gniazda Sochali
Nigdy nie wpuszczę nieczystego gadu;
Musi być panna, jak kryształ... Obrali
Ludzie-by ze czci; tatulo,
Co był jak szczere-ci złoto,