Strona:PL James Fenimore Cooper - Krzysztof Kolumb (cut).djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak jest, sennorze, a przytém tyle powabna, iż królowa wysokie z niéj poweźmie wyobrażenie o wartości naszych odkryć zamorskich.
— Czy pamiętasz o tém, mości hrabio, że sercu czystemu czyste tylko nieść można ofiary? Donna Izabella jest wzorem monarchii, żon i matek; anielska jéj dusza nie powinna być skalaną widokiem niegodnego siebie przedmiotu. Radbym wiedziéć czy młoda Indyanka nie stała się czasem ofiarą uwiedzenia.
— Sennorze don Christoval, nie powinieneś tak źle o mnie myśléć. Ręczę że ta dziewczyna jest równie niewinną, jak sama Mercedes, któréj opiece zamierzam ją polecić.
— Zgoda więc, miody mój przyjacielu. La Nina jest wprawdzie małą, ale się pomieścimy jak będzie można. Kajutę dowódzcy przeznaczam dla kobiét, my zaś obędziem się przez te kilka tygodni. Przyprowadź Ozemę i miéj staranie o jéj wygodach.
Nazajutrz rano po téj naradzie młoda dziewica, zabrawszy co miała z kosztowności, a między niemi zawój otrzymany od Luis’a, udała się na okręt. Pożegnanie jéj z bratem było tkliwe i rozrzewniające; łagodny bowiem charakter tych prostych dzieci przyrody do wysokiego stopnia podlegał wpływowi uczucia rodzinnego. Że jednak rozłączenie miało być krótkie, jak sobie obiecywano, oboje rodzeństwo z najlepszą rozstali się nadzieją.
Kolumb pierwiastkowo miał zamiar przed powrotem do Europy daléj posunąć swe odkrycia, lecz strata jednego okrętu i ucieczka drugiego zmusiły go plan ten odroczyć. Czwartego więc stycznia 1493 roku wypłynął na wschód, trzymając się jeszcze pobrzeża. Jedyném życzeniem jego było wtedy dosięgnąć Hiszpanii i ponieść na łono cywilizacyi wiadomość o wielkiém odkryciu. Szczęśliwym zdarzeniem trzeciego dnia zaraz ujrzano zdaleka La Pintę: Marcin Alonzo, nie dopiąwszy swego celu wynalezienia kopalń złota, uznał za stosowne odszukać admirała.
Nie będziemy tu opisywać spotkania obu dowódzców. Kolumb przyjął przestępnego Pinzona z roztropném umiarkowaniem, i wysłuchawszy jego tłumaczeń, dał mu rozkaz przygotowania la Pinty do powrotu. Wkrótce połączone okręty, po nabraniu w jednéj z zatok drzewa i wody, puściły się w kierunku wschodnim, nie odstępując jednak brzegu północnego Hispanioli, czyli małéj Hiszpanii, jak Kolumb nazwał tę wyspę.
Tak nadszedł szesnasty stycznia, w którym podróżnicy nasi, żeglując ku północo-zachodowi, wypłynęli na otwarte morze i stracili z oczu ziemię. Przy dosyć pomyślnym wietrze, zbaczając jednak często z prostego kierunku, wyprawa dziesiątego lutego dosięgła równoleżnika szérokości Palos i weszła w obręb działania wiatrów peryodycznych. W ciągu podróży La Pinta, któréj maszt jeden był uszkodzony, ciągle zostawała w tyle, gdy tymczasem la Nina, słynna z szybkiéj żeglugi przy spokojném morzu, niecierpliwie rwała się naprzód.
Większa część zjawisk spostrzeżonych w piérwszéj przeprawie ponowiła się i teraz; tylko że tuńczyki nie podniecały już nadziei, ani zioła morskie nie budziły trwogi, Przebyto szczęśliwie tę przeszkodę, i po dwóch tygodniach wypłynięto z obrębu wiatrów peryodycznych. Bieg statków ciągle tylu podlegał zmianom, że sternicy, nieprzywykli do tak długiéj podróży, stracili zupełnie rachubę i zawzięte nieraz toczyli spory, gdy szło o wytknięcie położenia okrętów.
— Słyszałeś, rzekł Kolumb z uśmiéchem do Luis’a, rozmowę dzisiajszą Marcina Alonzo, Wincentego Yanez i innych sterników. Częste zmiany wiatru tak dalece zakłopotały tych poczciwych marynarzów, że gotowi naznaczyć statkom każde w świecie położenie, prócz tego, które zajmują istotnie.
— Zaprawdę, sennorze, bezpieczeństwo nasze, a razem przyszłość wielkiego odkrycia od twéj wyłącznie zawisła nauki.
— Prawdę mówisz, Luis; Wincenty Yanez, Sancho Ruiz, Pedro Alonzo Nino i Bartłomiej Roldan, nie mówiąc już o żadnym