Strona:PL James Fenimore Cooper - Krzysztof Kolumb (cut).djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ceniu admirała, by tę wycieczkę swoję przed osadą trzymał w tajemnicy.


ROZDZIAŁ XXIV.


Przybywszy w miejsce z którego widać było okręty, Luis ujrzał z przerażeniem, że la Santa Maria, którą cztéry dni temu w najlepszym zostawił stanie, rozbita, z potrzaskanemi masztami leżała na piasku. La Nina była wprawdzie nietkniętą; ale młodzieniec uczuł mimowolną trwogę na myśl, że wątły ten statek stanowi odtąd jedyne ich schronienie. Pomorze zarzucone było materyałami budowlanemi, a Hiszpanie, wespół z krajowcami, pracowali widocznie nad wzniesieniem rodzaju twierdzy. Powierzając Ozemę opiece jednego z Indyan, Luis i Sancho pospieszyli do towarzyszów, aby od nich zasięgnąć objaśnień względem tego co widzieli.
Kolumb przyjął młodego przyjaciela serdecznie, lecz z głębokim smutkiem. Opowiedziawszy jakim sposobem okręt admiralski uległ rozbiciu, dodał, że gdy la Nina objąć nie może wszystkich razem podróżników, postanowił zostawić osadę w warowni, a z resztą jaknajspieszniéj powrócić do Hiszpanii. Guakanagari okazał się w téj mierze pełnym dobrych chęci, i wszyscy tak byli pracą zaprzątnieni, że nikt nie pomyślał o młodzieńcu, ani nawet o napadzie Karaibów, którego wreszcie posłuch nie doszedł może jeszcze w te strony.
Tydzień następujący po powrocie Luis’a przepędzono śród zajęć rozlicznych. Rozbicie okrętu la Santa Maria nastąpiło w dzień bożego narodzenia 1492 roku, a czwartego stycznia la Nina gotową już była do drogi powrotnéj. W tym czasie młodzieniec raz tylko widział Ozemę i znalazł ją niemą, zasmuconą, podobną do uszczknionego kwiatka, którego barwy nie straciły jeszcze piękności, chociaż główka już zwiśnięta. Dopiéro trzeciego stycznia wieczorem, gdy się przechadzał pod świéżo ukończoną warownią, Indyanka powtórnie zaprosić go kazała przez Sancha. Za przybyciem bohatér nasz, ku wielkiemu zadziwieniu swojemu, zastał u Ozemy jéj brata, młodego kacykę.
Jakkolwiek rozmawiać z sobą nie mogli, umieli przecież wzajemnie się porozumiéć. Ozema nie była już smutna; uśmiéch wesołości osiadł na powabném jéj licu, i zdawało się Luis’owi, że nigdy nie widział jéj równie miłą i ujmującą. Smagła postać dziewicy, wzór prawdziwy wrodzonego wdzięku, opromieniona radością, zaledwo dotykała ziemi, a staranne, jak na Indyankę, i nieco zalotne ubranie, nowego przydawało jéj uroku.
Wkrótce Luis dowiedział się o przyczynie téj nagłéj zmiany w usposobieniu księżniczki. Brat z siostrą, po odbytéj naradzie, zważywszy grożące niebezpieczeństwo i słabe środki obrony, uznali w ucieczce jedyne ocalenie dla Ozemy. Wiadomo że admirał miał zamiar zabrać do Hiszpanii pewną liczbę krajowców, a trzy kobiéty dobrowolnie już się w tym celu zgłosiły; łatwo więc zgadnąć że i piękna Ozema chętnie przystała na podróż do Europy. Jedna z niewiast mających towarzyszyć Kolumbowi była krewną i przyjaciółką siostry kacyki Mattinao; wszystko zatém sprzyjało jéj zamiarowi, zwłaszcza że drogę do Hiszpanii wyobrażała sobie jako niewiele dłuższą od przeprawy z jednéj wyspy na drugą.
Postanowienie Ozemy ucieszyło razem i zakłopotało Luis’a, który cokolwiek może sam sobie nie dowierzał. Wszelako Mercedes królowała w jego sercu; odtrącał przeto zwątpienie, jako uwłaczające honorowi rycerskiemu, i z silną wolą zachowania wierności oddalonéj kochance, udał się do Kolumba dla zasięgnięcia jego rady.
Kolumb, zajęty obejrzeniem warowni, wysłuchał młodzieńca z przychylnością; lecz pod badawczém spojrzeniem admirała Luis, nie wiedząc sam dlaczego, kilkakrotnie spuścił oczy.
— Siostra kacyki? rzekł Kolumb nareszcie; dziewica szlachetnego urodzenia?