Strona:PL J Bartoszewicz Historja literatury polskiej.djvu/302

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Poczem poeta porównawszy męstwo dawnych polaków ze zniewieściałością, na którą patrzał, mówi:

A gdy my wołać będziem o swobody,
A oni wtenczas brać nam będą grody!
I już podolski myślą nam snadź wieniec
Wydrzeć, Kamieniec....

i kończy prześlicznym wymownym ustępem:

Oby ich męstwa zasięgli wnukowie!
A więcéj sławę ważyli niż zdrowie:
Nie puściłby Niestr tak okrutnych gości
Do polskich włości.
Piłaby ziemia ich posokę płową,
Wtargnienie gęstą płaciliby głową;
Siadłby i więzień po obudwu boku,
W słowieńskim troku!
A miedź wesoła, wiodąc swe do domu,
Komu łez ciepłych nielałaby? komu
Nieupadłyby do ziemie kolana,
Wielbiąc w głos Pana?
I teraz Boże zastępów, w twych tropy
Przybądź, a dzicz tę, by po polu snopy,
Daj szabli polskiéj gromić, a w pogoni
Walić ją z koni!
Nie daj pociechy obrzezańcom, ani
Dopuść, by od nich byli zaś zagnani
Synowie, córki tutecznéj Korony,
Tak bez obrony!
Połóż gniew, prosim, połóż sprawiedliwy!
Hamując groźby i list ich dotkliwy;
A twoich modłą zwyciężony, Panie
Spraw, że ustanie
Przekopska burza, a słońce nastąpi!
Aza w tym w strzemię znowu dziadów wstąpi
Bohater Lechów, broniąc dzielnie brzegów
Od psich szeregów!