Strona:PL J Bartoszewicz Historja literatury polskiej.djvu/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Innym razem prowadzą u Miaskowskiego rozmowę przyjacielską o zjeździe jędrzejowskim, gospodarz z gościem, Cóż piękniejszego nad ten wspinały koniec rozmowy?

GOŚĆ

Oby kto powstał z wnuków Lechowych,
Bogaty w rozum i słów gotowych,
Coby ten wnętrzny leczył wrzód śmiele,
W tak bujnem tego narodu ciele!

GOSPODARZ

Nie masz dziś Zbyszków, milczą kapłani;
Nie dziw, bo szczery język tu tani,
I różne od nich rady przeklęte,
A przed tym usta ich były święte.
Gdzie on Tarnowski, wielki mąż sprawy?
Po nim Zamojski tejże buławy?
Śmierć z nimi wszystko zawarła w grobie,
Godne łez mokrych te głowy obie.

GOŚĆ

Zarzućmy rowy, dość łąki piły,
I wóz słoneczny konie spuściły;
A mnie mrok w lesie zastanie ciemny,
Niż mię przywita próg mój przyjemny.

GOSPODARZ

Odmierzę wstęp twój, gdy mię z czym nowszym
Nawiedzi Echo, aza i zdrowszym;
Tak opłakanéj naszéj Korony,
Złoty krąg wschodzi po nocy wrony!

Jak prostą patryotyczną myśl poeta umie oblekać w prześliczne formy, oto dowód. Przytaczamy jego nagrobek dla Jana Kazimierza „niemowlątka w pieluszkach zmarłego“ (królewicza):

Gród mię przywitał naprzód słoneczny
A jam zapłakał na niebezpieczny,