Strona:PL J Bartoszewicz Historja literatury polskiej.djvu/301

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Oby Duch Twój, mocny Boże,
Który to sam utrzeć może,
Jako pierwéj to pogodził
A rząd polski w rezę wsadził!
Wyleciałby orzeł w górę,
Scelowawszy białym skórę,
Tak podarta pierzem znowu,
Wabiąc dzieci do obłowu.

Inny prześliczny wiersz takie miarą i formą:

Nie djament niosęć rytmy,
Który pierścień zdobi lity,
Ani z sztucznéj ja roboty,
Do twéj rączki dam klejnoty!
Bo nie Tagus brzeg mój liże,
Gdzie po kruszczu grają śliże;
Ani z lodów okręt płynie,
Niosąc pełne pereł skrzynie.
Ale przyjmij ten dar mały,
Któryć przez mię dziś posłały
W polskim panny Helikonie,
Wieniec na twe piękna skronie!

Przy zdolności poetycznéj miał Kacper i dar niepospolitéj wymowy. Pieśń żałobną na klęskę ukrainną i niebezpieczeństwo Kamieńca od Tatarów, tak zaczyna:

Na jaki godzisz hak, ojczyzno moja?
Do czego wiedzie nieszczerość cię twoja,
Do czego bunty domowe tak długie
I zbrodnie drugie?
Oto pohaniec ruskieć umiotł włości,
Wygnawszy z pasiek żyznych gdzie naprości
Obfitą korzyść i dobytki one,
Niepoliczone!