Strona:PL J Bartoszewicz Historja literatury polskiej.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

opieką i prawem polskiem przypuścił inną gałęź rodziny pruskiéj, panującéj w Brandenburgu, to jest w ziemiach także słowiańskich, ale już przed wiekami niemczonych i wreszcie zupełnie zniemczonych.
82. Akademie. Akademia krakowska z początku tego okresu ciągle kwitnie, mianowicie zaś odznacza się w naukach teologicznych, w prawie, w matematyce, poezyi i filologii. Cudzoziemcy za zaszczyt sobie poczytują brać w téj akademii stopnie uczone lub katedry. Kraków zawsze jest ogniskiem uczonych europejskich i do tego pierwszém słońcem na północy. Erazm Rotterdamczyk, niepospolitość pierwszego stopnia, w przyjacielskich zostaje stosunkach z wielu akademikami, pisuje do nich, uczeni polscy pisują do niego. Ze wzrostem reformacji w Polsce, blask akademii zaczyna kłonić się bardzo ku upadkowi. Akademia albowiem zachowała czystą prawowierność i dlatego bojąc się zarazy, ścieśnia coraz więcej stosunki swoje z zagranicą, nie przypuszcza tak łatwo do siebie niemców, sama téż nie chce znać Lipska, Pragi i Wittenberga. Niebezpieczeństwo grożące religii sprawia, że akademia głównie działa na tém polu i słabieje pod wszelkim względem. Fundusze jéj nikną, gdy dyssydenci rwą na wszystkie strony posag akademicki, gdy naród nie dba wcale o swoją główną szkołę. Nastało głębokie rozdwojenie pomiędzy urzędową nauką a życiem to jest narodem. Dawniéj akademia sama i wyłącznie stanowiła literaturę, ale kiedy i po za nią znaleźli się ludzie znakomici, co oświatę naprzód pchnęli, a pisali ślicznie po polsku, akademia starowierna, trzymająca się dawnych zasad, zawsze przeważnie łacińska, traciła znacznie wpływ i stawała się korporacją, ciałem naukowém bez życia, zasklepiała się sama w sobie, myślała tylko o sobie. Bystry był bardzo ten jéj pochód ku wsteczności, gdy nie umiała zatrzymać berła nauki literackiéj. Jeszcze za Zygmuntów powierzano akademikom wychowywanie paniczów i książąt, jeszcze za Batorego spowiednikami królewskimi byli akademicy krakowscy. Ale jednocześnie już kładł naród zobowiązanie na obcych książąt, których powoływał do tronu, żeby dźwigali akademię. Byli jéj wszyscy obowiązani, akademia błyszczała jako świetny szczątek, pozostałość z czasów jagiellońskich, zygmuntowskich, więc budziła pewne spółczucie dla losów swoich, ale naród nic dla niéj już nie chciał czynić. Alfons książę Ferrary, który starał