Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

podporę, pomoc, radę, nawet pośredniczkę potrzebną. Wilski był z nią bardzo dobrze.
Jenerałowa kłóciła się z nim grzecznie, kokietowała go niewinnie i służyła umiejętnie w jej stosunkach przyjaciółce. Nigdy przybycie jej pożądańszem być nie mogło.
Nadzwyczajna więc była radość hrabiny, gdy wśród tych rozmyślań smutnych, odebrała bilecik umyślnym posłem wyprawiony, oznajmujący, że na nią czekano w Uznowie. Kazano natychmiast konie zaprzęgać St. Flour zbiegła po rozkazy, hrabina oświadczyła że wyjedzie na dni kilka zapewne. Każde oddalenie się jej było tu witane z nadzwyczajną radością.
St. Flour mogła swobodnie zabawiać się rozmową z ks. Maryanem, w niedostatku świeckiego adoratora. Emil latał konno do leśnikowej i — gdzie mu się zamarzyło. Julia robiła co chciała. Wszyscy byli szczęśliwi aż do rządcy, który w takie dnie przyjmował gości na folwarku — aż do starego kamerdynera, który, jeśli pani nie towarzyszył, mógł się ulubionemu oddawać polowaniu i szedł w las z psami.
W kilka godzin konie stały przed gankiem, żegnano się czule bardzo, a w kilka potem jeszcze, hrabina padała w objęcia jenerałowej.
Uznów puszczony był dzierżawą, ubogiej szlachchcie, która dziedziczce winna była byt swój cały. Jenerałowa miała ekscypowany stary dwór rodziców i piękny przy nim ogród, który lubiła. Wszystko to, choć trochę puste i niezamieszkałe, starannie było utrzymywane.
Dzierżawca i jego kobiety były na usługi dobrej pani. Jenerałowa mogła kiedy chciała spaść niespodzianie na wieś, pewną będąc, że znajdzie wszystko co do życia wygodnego potrzebowała.
Tym razem, zaraz na wstępie oświadczyła hrabinie całując ją.
— Moja droga, nie gorsz się i nie posądzaj — straciłam wzrok; w drodze sobie dać nie mogę rady,