Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/424

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nietrudno było zniknąć w tłumie, ale jak sobie daléj poradzić? Czokołd był w życiu swém nadto ostrzelany z różnemi przypadkami, aby go to wielce kłopotać mogło. Do gospody po rzeczy nie było się co zgłaszać, gdyż te zapewne aresztem obłożono... główne jednak mienie, w ciężkim trzosie opasanym na biodrach, Czokołd miał ciągle z sobą, o konia i pakunki nie szło mu już wcale, jeno jakby się ztąd wyrwał. Stolica dosyć znana mu była; opatrzywszy się więc, gdy kawałek drogi ubiegł od więzienia marszałkowskiego, skierował się instynktowo na Pragę... Tam najłatwiéj mu było dostać furmankę lub konia kupić i mknąć daléj ku dziecięciu do którego tęsknił, które też do niego tęsknić musiało... już nad Wisłą piersią całą odetchnął... czuł się szczęśliwszym z tego wyswobodzenia, a może też radość otrzymanego nad nieprzyjaciołmi zwycięztwa trochę czoło rozchmurzyła.
Pomimo staréj znajomości z Warszawą, Czokołd wszakże wprędce postrzegł, iż się zupełnie w małych uliczkach poplątał. Szukał on ich, pilnując tylko kierunku nad Wisłą, a nie wiele się troszcząc kędy pójdzie, byle wielkich ulic uniknął... Wprędce zmiarkował, iż bądź co bądź chyba pytać trzeba, ażeby trafić... Oprócz głównego jądra miasta, reszta stolicy, jak wiele innych europejskich w téj epoce, nie zupełnie była zabudowana. Gdzieniegdzie wznosił się murowany pałac, piękny i obszerny ogród, daléj zaraz następowały kletki, chaty, szopy, płoty, warzywne sady... murki, niebrukowane błotniste