Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Albo o kobietach — szepnął Dunio z uśmiechem,
— Panowie znacie tę anegdotkę o dukacie? — rzekł wąsaty. — Czasby już z tego wyjść.
— No, dlaczegóżby o kobietach mówić nie wolno? — zapytał Dunio — za to przynajmniej do kozy nie wezmą.
— Kwestya! Gdyby to było za Paszkiewicza, ażebyś się waćpan ośmielił przebąknąć o jego miłostkach, pojechałbyś pewnie polować na sobole.
— No, ale dziś niema tego niebezpieczeństwa — zawołał udobruchany Gros. —
A, kiedy już o tem mowa, hrabio Albercie, proponuję wypić zdrowie pięknej Idy! Hrabia Albert trochę się zmieszał, co dziwniej kilku paniczów siedzących około stołu razem zaczerwieniło się, oglądając się jedni na drugich. Gros z szyderskim uśmieszkiem nalawszy sobie pełny kieliszek, wstał i podnosząc go do góry, zawołał:
— Zdrowie pięknej Idy w ręce hrabiego Alberta!
— Dlaczegóż w ręce moje? — rzekł zimno Albert — przyjmuję wezwanie, ale zaszczytu tego wytłómaczyć sobie nie umiem. Panna Jadwiga wcale mnie szczególnymi nie zaszczyca względami. Jeśli to ma oznaczać,