Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mając stanąć pod pręgierzem tych oczu, potrafiła owładnąć sobą, duma dziewicza uderzyła jej do czoła, bohaterskie męstwo napełniło piersi.
— Jest w więzieniu — rzekła w duchu — ale żyje, rozłamiemy więzienie, rozkujemy kajdany, on musi być wolnym!
Dziwna jakaś nadzieja w nią wstąpiła, prawie spokojna i uśmiechnięta podeszła ku zgromadzeniu. Wszystkie oczy były zwrócone na nią, nic z niej jednak wyczytać nie było można, prócz wyrazu niezłomnej odwagi.
— Pani zapewne już wiesz — rzekł hr. Albert — że tego pana Glińskiego, którego miałem przyjemność poznać tutaj, podobno dziś ujęto...
— Wiem o tem — odpowiedziała mu Jadwiga żywo — ale mam nadzieję, że będzie wolny. Ciotka, która nie wiedziała o niczem, dosłyszała nazwisko Karola; poczciwa kobiecina, już się z nim była jakoś trochę pogodziła.
— Cóż to się tam stało panu Glińskiemu? — zapytała.
— To, co wszystkich każdej chwili spotkać dziś może, wzięto go do cytadeli; jednym męczennikiem więcej, jednym prawym człowiekiem mniej przy ołtarzu ofiarnym, ale Bóg nad nami!