Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

brych nadziei, które i matkę przygnębioną zwolna musiały podźwignąć. Bojarski i dla niego przywiózł dobre słowo przyszłości, ale najwięcéj, najdłużéj rozprawiał o swoim poczciwym Wrońcu, którego się odchwalić nie mógł.
Nazajutrz zkolei wszyscy bliżéj i daléj mieszkający profesorowie, dowiedziawszy się o powrocie kolegi, zebrali się słuchać wiadomości przywiezionych przez niego i winszowali mu, że sprawa niemiła lepiéj się teraz, niż przypuszczano, rozwiązywała. Boberkowski niemal zazdrościł. Sprenger uśmiechał się milczący, bo jemu Warszawa wcale nie smakowała; tam konkurencya była zbyt groźną.
Oznajmiono zarazem Bojarskiemu, że wczasie jego niebytności zjawił się w miasteczku Paczurka, był u rektora, który go przyjął bardzo zimno i surowo, zapowiadając iż będzie wymagającym.
Tymczasowo przyszły profesor mieści się u brata urzędnika. Opisywano go jako niepoczesną, zszarzaną figurkę, która nic w sobie profesorskiego nie miała.
Ledwie dano dnia tego odetchnąć Bojarskim.
Nazajutrz około jedénastéj zjawił się u swojego poprzednika małego wzrostu łysy, śmiésznie ubrany, w pretensyach do elegancyi i nadania sobie pewnego tonu, pan Hilary Paczurka. Był to wistocie na piérwsze nawet spojrzenie nieobie-