Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cujący człowieczyna. Mówił z przesadą, wyszukanemi słowy, niepoprawnie, a plątał się tak w dłuższéj rozmowie, iż jedno nie trzymało się drugiego.
Przepraszał on Bojarskiego, iż niegodny posady, stanowisko po nim zająć będzie zmuszony, i zaręczał mu, że bez jego wiadomości i starania wyrobiono mu profesurę.
Profesor odpowiedział zimno, życzył szczęścia, zapewniał iż, jakkolwiek przykro mu było opuścić towarzyszów i miejsce do którego nawykł latami długiemi, przecież nie rozpacza o przyszłości.
Profesorowa, nawet dla ciekawości widzenia człowieka, ku któremu wstręt czuła wyjść do niego nie chciała.
Paczurka rozpytywał potém o dworek, oświadczył się z chęcią nabycia części ruchomości na kredyt — ale już nic do zbycia prawie nie mieli Bojarscy, a Paczurce jéjmość nawet drogo sprzedaćby była nie chciała.
Pozbywszy się wstrętliwego natręta, Bojarski musiał iść żegnać starych przyjaciół i znajomych poza szkołą, na probostwie, w klasztorze i domach miejskich, z któremi byli w stosunkach.
Miał tę pociechę, że wszędzie mu żal szczéry objawiano i oburzenie przeciwko intrydze, która pozbawiała miasto tak powszechnie szanowane-