Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/497

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Niezmiernie zmieszany, Zbrzydowski, nie odpowiedziawszy prawie, uciekł do domu, wzburzony i gniéwny.
Nie było środka: potrzeba było albo się narazić opinii publicznéj, lub ustąpić, układać się i Oporowską zaspokoić. Sprawę tę nieszczęsną pan Jan Paweł rozpoczął był powoli, przed laty, gdy nie miał jeszcze ani połowy téj fortuny, jakiéj się późniéj dorobił. Lżéj mu było teraz ustępstwo zrobić, dla ocalenia dobréj sławy. Sam udał się do dawno niewidywanéj siostry stryjecznéj, grubiańsko, ostro napadając na nią, aby mówiła czego chce i nie rzucała na niego potwarzy.
Oporowska rozpłakała się, prezes lamentować począł; zgodzono się wreszcie na pośredników i w kilka dni, bardzo cicho, bez rozgłosu, zawarty układ powrócił wdowie znaczniejszą część tego, co jéj było wydartém.
Z tryumfem poszedł natychmiast Zbrzydowski do hrabiny, przynosząc jéj dowód, że siostra została zaspokojoną. Był-to może piérwszy krok na lepszą drogę zbogaconego spekulanta, który mógł już coś dla zyskania imienia człowieka uczciwego poświecić...
Nie powstrzymało to jednak Bojarskiego na stanowisku, tém bardziéj, że śmierć Tomcia i oddalenie się sekretarzowéj czyniły go niezale-